PAIRING WITH : Kai
Dla Noise.
Przez nią i dzięki niej.
-Raz... dwa, trzy... Obrót. - Szept, który rozlegał się po opustoszałej sali zmieszał się z skrzypiącymi deskami podłogi. Dziewczyna wzięła głęboki wdech i zastygła w przybranej pozie przypatrując się swojej sylwetce. Zbyt duży rozkrok. Następnym razem musi bardziej ugiąć kolana i pamiętać o dłoniach, które nie mogą zwisać bezwładnie wzdłuż ciała. Dziś sama zauważyła swoje błędy, bo jednie wierne odbicie w lustrzanej ścianie mogło bezdźwięcznie skarcić ją za złą postawę i zmylenie kroków. Źle się z tym czuła. Wolała mieć obok siebie kogoś, kto wyśmiałby jej styl. Kogoś kto zatańczyłby idealnie, bez zauważalnych błędów. Na ruchy którego mogłaby wpatrywać się bez żadnych przerw, by zapamiętać każdy, nawet drobny szczegół i gest. Kogoś takiego jak w każdy piątkowy wieczór. Kogoś o melodyjnym śmiechu. Kogoś wysokiego, o pięknych oczach w odcieniu gorzkiej czekolady. Dokładnie tego samego kogoś, kto nie odbierał dziś od niej telefonu...
Wypuściła powietrze z płuc odchylając głowę do tyłu. Nie miała już sił na dłuższy samotny trening. Równie dobrze mogłaby spędzić te kilka godzin w domu, przykryta po uszy kocem z kubkiem gorącego kakao. Uśmiechnęła się smutno pod nosem przeklinając własną naiwność i uciszyła nadzieję emanującą z serca. "Czas wracać. Dzisiaj go tu nie spotkam."
Mimo tego, każdą czynność wykonywała wydłużając przeznaczany dla niej czas do granic możliwości. Starała się dokładnie zawiązać sznurówki adidasów, przy czym zwykle wsuwała je na nogi kompletnie nie dbając o to, czy aby na pewno nie zgubi któregoś buta w drodze do domu. Ułożyła ubrania w torbie, gdzie zawsze upychała je kolanem, by swobodnie manewrować zamkiem. Przypomniała sobie nawet o dwóch samotnie stojących na parapecie paprotkach, które przywykły do warunków pustynnych - nie krzycząc o wodę częściej niż raz w miesiącu, co i tak docierało wyłącznie do litujących się nad ich losem sprzątaczek. Kiedy doszła do wniosku, że wszystko co niekonieczne i tak zostało już zrobione, podeszła do okna i uchyliła je. Zawsze wietrzyli salę po treningu, by rano czekała świeża i rześka na kolejną grupę, która miała dawać z siebie wszystko w zamknięciu czterech ścian starego magazynu. Chłodne powietrze owiało jej twarz, a do uszu dotarł dźwięk ciężkich kropel uderzających chodnikowe płyty. Lena przygryzła wargę. Nie do końca podobało jej się to co przygotowała dla niej nocna pogoda. Powinna przeczekać deszcz? Oparła się o parapet dłońmi przybliżając twarz do szyby. Lewa ręka, ułożona przypadkowo na jakimś przedmiocie przesunęła się mimowolnie pod wpływem siły, co spowodowało, że czoło brunetki uderzyło z głuchym odgłosem w zimną szybę.
-Aaaaj... - Zasyczała pocierając palcami obolałe miejsce. Otwierając jedno oko spojrzała na winowajcę. Niewielki, czarny prostokąt z przywieszką. Mogła przysiąc, że doskonale go zna. Przynajmniej wyjaśniła sobie, dlaczego Kai nie odbierał dziś telefonu.
Głośne pukanie rozległo się echem w hotelowym apartamencie. Ciemnowłosy chłopak przykryty warstwą jedwabnych kołder jedynie przewrócił się na drugi bok. Zdawać by się mogło, że nie wiele rzeczy byłoby w stanie zakłócić mu sen, a w szczególności nie byłaby to wizyta nocnych gości. Chyba, że tak jak teraz- wtórowałoby temu warczenie i skomlenie ukochanego pupila.
-Chwilaa... - Westchnął ciężko i zrzucił z siebie pościel. Dużo kosztowało go to podniesienie się. Układał w głowie cały szereg zdań, które miałby przekazać osobie, która ośmieliłaby przyjść z jakąś błahostką po północy... -Tak?! - Otworzył z impetem drzwi na oścież, a jego oczom ukazała się przemoczona postać przyjaciółki, która właśnie w tej chwili wykręcała włosy w dłoniach. Kai zrobił krok do przodu. - Coś się stało...? - Spytał z przejęciem doszukując się w jej wyglądzie siniaków, rozdartego ubrania... W zasadzie czegokolwiek co mogłoby kazać mu sądzić, że faktycznie Lena ma problem. Tymczasem dziewczyna posłała mu serdeczny uśmiech. Chłopak był kompletnie zdezorientowany.
-Cześć! - Lena przywitała się radośnie i wyminęła w drzwiach półnagiego przyjaciela, gdy tylko zdołała oprzytomnieć po doznanym szoku, na który chcąc nie chcąc jej umysł został skazany zanim wzrok odnalazł jego oczy. - Zostawiłeś telefon w sali. Pomyślałam, że przyda Ci się rano jak ktoś będzie próbował Cię dobudzić. - Sięgnęła dłonią do torby nie tracąc uśmiechu. Wyciągnęła telefon i podała chłopakowi.
Nie wiedział co odpowiedzieć. Stał z rozchylonymi ustami przypominając sobie z jakich sylab składają się słowa, które wypadałoby teraz powiedzieć na głos. - Dzięki...Nie musiałaś...-Dodał po chwili postukując telefonem o dłoń. Zrobiło mu się głupio. Nie wpadł na to, że osoba nie posiadająca samochodu mogłaby gdziekolwiek wyjść w taką ulewę. A co dopiero narażać się na taki deszcz dwukrotnie tylko przez jego dziwne nawyki i zapominalstwo. - Odwiozę Cię. - Stwierdził, krótko widząc jej zaróżowione policzki, po których spływały jeszcze stróżki wody.
-Coś Ty! Jestem na tyle duża, że sama trafię do domu. Ale jeśli Ci to nie przeszkodzi, chciałabym się trochę podsuszyć... - I nie czekając na przyzwolenie pomaszerowała w stronę łazienki.
Zamykając za sobą drzwi odetchnęła z ulgą. Nie żeby widok półnagiego chłopaka zawsze odbierał jej dech w piersiach, ale to było drobną przesadą. Domyślała się, że ma się czym pochwalić jeśli chodzi o ciało, w końcu treningi nie mogą pozostawać bezowocnymi, ale w połączeniu z bokserkami i rozmierzwionymi włosami mogło to doprowadzić co najmniej do palpitacji serca.
Lena podeszła do lustra. Całe szczęście, że odpuściła sobie makijaż. Pewnie ściekłby po jej skórze zatrzymując się na dekolcie szarego topu. „Przydałoby się doprowadzić się do prowizorycznego porządku.” Chwyciła za leżący na półce ręcznik i przetarła nim twarz. Rozejrzała się po pomieszczeniu w poszukiwaniu suszarki i kontaktu.
-Wszystko w porządku? - Ciemnowłosy chłopak od kilku minut krążył w tą i z powrotem pod drzwiami łazienki. Zdążył w między czasie zarzucić na siebie czarną rozpinaną koszulę i włożyć dżinsy. Brakowało mu jedynie kluczyków, by być gotowym do wyjścia. - Lena... - Zatrzymał się wypowiadając ostrzej jej imię.
-Spokojnie. Jeszcze się nie utopiłam... - Stwierdziła ze słabym uśmiechem. Wyślizgnęła się z łazienki gasząc za sobą światło.- I jak widzisz mam się świet...- W połowie zdania świat zawirował jej przed oczami, a mięśnie odmówiły posłuszeństwa…
Złapał ją w ostatnim momencie. Nie mógł uwierzyć w to, jak szybko potrafi zareagować. Zupełnie jakby jego ciało wyrwało się spod kontroli umysłu, który w dalszym ciągu analizował sytuację. Stał nieruchomo obejmując ramionami przyjaciółkę, która ledwo trzymała się na nogach. Sprawdził temperaturę jej ciała. Nie mógł jej puścić. Nie pozwoliłby na to, by upadła. Przyłożył więc usta do jej czoła. Było rozognione. Jongin zmarszczył brwi. Odrzucił kluczyki trzymane w dłoni w kąt i mocniej objął dziewczynę.
-Nic mi nie jest... Kai... Naprawdę dam sobie radę. - Do uszu Kaia doszedł cichy szept. Dziewczyna jednak nie otworzyła oczu, a na jej twarzy pojawił się grymas bólu. -Jesteś zajęty przygotowaniami do trasy koncertowej, nie powinieneś zaprzątać sobie mną głowy... Masz ważniejsze rzeczy... - Dodała ciszej.
Brunet nie mógł uwierzyć w słowa, które wypowiedziała. Znali się już tyle lat, a w życiu nie pomyślałby o tym, że łączące ich więzy zostały nadszarpnięte przez jego karierę sceniczną. Będąc dziećmi mogli na siebie liczyć. A raczej to on odnajdywał w niej wsparcie. Była przy nim, gdy stawiał pierwsze kroki w szkole artystycznej. Kibicowała mu. Potrafiła nawet odrobić za niego prace domowe by mógł spokojnie ćwiczyć układy na zajęcia taneczne. Mówili sobie o wszystkim, lecz nigdy się nie skarżyła. Teraz dotarło do niego jak bardzo się od siebie oddalili. Czuł, że jego serce przestało bić na kilka sekund, a ukłucie, które odczuł zatrzymało krążenie.
-Nie opowiadaj głupstw. Masz gorączkę, więc Ci wybaczam. A teraz poddaj się, bo i tak ze mną nie wygrasz. - Odpowiedział z figlarnym uśmiechem, który zawsze oznaczał przewagę i zwycięstwo. Rzeczywiście. W niewielu sytuacjach Lena potrafiła prześcignąć tego chłopaka. Jego ambicje i upór przewyższały starania i efekty przeciętnych ludzi. Podziwiała w nim ta cechę. Mogła śmiało powiedzieć, że pod tym względem był wzorem, który chciała naśladować i...ideałem, którego chciała przy sobie zatrzymać.
Nie protestowała, gdy wziął ją na ręce. Sama nie była pewna tego czy nie chciała, czy nie miała na to siły. Gorączka opanowała jej organizm i przysłoniła umysł. Była w stanie powiedzieć rzeczy, które nigdy nie powinny wyjść z jej ust.
-Ładne perfumy... - Wyszeptała wtulając się w jego tors.
Jongin zaniósł dziewczynę do pokoju i ułożył na swoim łóżku.
-Co mówiłaś? - Spytał poprawiając poduszki pod jej głową.
-Kai...Czy mógłbyś... przynieść mi wody?
Na usta chłopaka cisnęła się odpowiedź, o ulubionym zapachu. Jednak milczał, starając się nie zaśmiać. Pewnie nie pamiętała, że pierwszy flakonik tych perfum dostał właśnie od niej po debiucie, zaraz po tym jak zszedł ze sceny. Wiedział też, że przyjaciółka nie przyzna się do tego co powiedziała chwilę wcześniej i nie powtórzy zdania. Nic nie szkodzi. Wypomni jej to przy najbliższej okazji. Teraz priorytetem jest jej zdrowie. Chłopak przytaknął i uśmiechając się do siebie odgarnął dziewczynie niesforną grzywkę, która przysłoniła jej twarz. Miała tak delikatną skórę…
"Mój Boże... Moja głowa. Co się ze mną działo? Przecież nic nie piłam..." Lena zacisnęła mocniej powieki, jakby to miało być ostatecznym lekarstwem na przeszywający czaszkę ból. Co śmieszniejsze, ten sam ból w jej mniemaniu spowodował, że łóżko na którym leżała zdawało się przyciągać jej ciało z podwójną siłą niż zazwyczaj. Zupełnie jakby jakaś obca, niewidzialna siła położyła na niej swoje macki nie pozwalając jej się przesunąć nawet o centymetr. Dziewczyna niespiesznie otworzyła oczy. Przygotowana była na codzienną, ranną porcję oślepiających promieni słonecznych padających prosto na jej twarz. Tymczasem w pomieszczeniu panował przytulny półmrok.
"Widocznie jest jeszcze wcześnie..." Stwierdziła beznamiętnie wpatrując się w sufit. Uważnie przyglądała się przebiegowi jasnych krawędzi oddzielających ciemnobeżowe ściany od stropu. Śledząc ich bieg jej wzrok zatrzymał się na kryształowym żyrandolu. Na ustach brunetki pojawił się mimowolny uśmiech. Uwielbiała kiedy światło rozszczepione w setkach malutkich szkiełek mieni się we wszystkich kolorach tęczy, barwnie oświetlając pomieszczenie. Przypomniał jej się dzień, w którym pierwszy raz przekroczyła apartament Kai’a. Pamiętała jak długo wpatrywała się w kolorowe cienie tańczące po pokoju i wirujące po parkiecie plamki, w czasie gdy lampa drżała przy podmuchu zabłąkanego wiatru. Przed oczami miała obraz, w którym z uśmiechem na ustach przeskakiwała z nogi na nogę, by nadepnąć ciągle uciekający odłamek tęczy. Ta, wisząca pod sufitem była niemalże identyczna. Zupełnie jak kolor ścian będący idealną kompozycją z drewnianymi, misternie zdobionymi meblami w pokoju przyjaciela.
"Chwileczkę..."
Nagły dreszcz przeszył jej ciało. Wygładziła dłonią pościel na której leżała. Chłodny jedwab przesunął się po jej palcami dostosowując się do kształtu ręki. Dziewczyna uniosła delikatnie głowę z poduszki. Wielkie zasłony zakrywające okna... Drewniane meble... Kryształowy żyrandol... Beżowe ściany... Kai który leżał obok niej...
"BOŻE! Jongin…?!"
Gdyby nie ręka obejmująca ją w pasie, w ciągu sekundy zerwałaby się z łóżka jak poparzona. Jej serce biło w tej chwili jak szalone. Była przekonana, że jego głośny puls, jest w stanie obudzić smacznie śpiącego obok chłopaka.
"Tylko spokojnie. Lena nie panikuj... Przecież w przeszłości tyle razy zasypialiście obok siebie. To nic takiego..." Starała opanować swoje chaotyczne myśli.
"Wczoraj... Co to wczoraj było...? Dlaczego tu zostałaś...? Myśl logicznie. Lena tylko bez gwałtownych ruchów." Dziewczyna wzięła głęboki wdech i odwróciła głowę na bok kładąc się z powrotem na poduszce. Na jej policzkach dalej widniał delikatny rumieniec. Twarz tego chłopaka była tak nagle blisko. Stanowczo za blisko. Miała ochotę jej dotknąć. Choćby przelotnie. Poczuć pod opuszkami palców jego jasną skórę, dotknąć rozchylonych wargi. Miał tak zmysłowe usta...
"STOP!" Dziewczyna automatycznie przycisnęła dłonie bliżej ciała zamykając oczy.
"Skup się! Co Ty tu robisz...?"
Próbę zebrania myśli przerwał jej alarm budzika dzwoniącego za jej głową. "NIE NIE NIE! Żartujesz!? I co teraz?! Mam udawać, że śpię? Że dźwięk mnie nie ruszył? A może mam wstać równo z nim? Ale jeśli obudzę się pierwsza? Mam obudzić Kai’a, mówiąc mu, że czas wstawać...? MATKO... CO JA MAM ZROBIĆ!? ZAMKNIJ SIĘ DO CHOLERY! NIE MOGĘ SIĘ SKONCENTROWAĆ! " Przygryzając wargi otworzyła niepewnie jedno oko. Musiała sprawdzić jak wygląda sytuacja. Na szczęście pierwsze ciche jeszcze dźwięki elektronicznej pobudki, nie zdołały przerwać snu Jongin’a. Musi coś szybko wymyślić, bo za chwilę może być za późno. Jeśli tylko uda jej się sięgnąć dłonią za głowę, bez znacznej zmiany pozycji, nie obudzi przyjaciela, a sama zyskując na czasie zdoła wyślizgnąć się spod jego uścisku.
Lena powoli wyprostowała rękę w kierunku półki. Bez problemu odnalazła jej krawędzie, lecz znalezienie budzika po omacku zdawało się być większym wyzwaniem. Dziewczyna delikatnie przesuwała dłonią po jej powierzchni, by nie potrącić ustawionych w rogu książek, i wazonu, który od lat nie zmienił swojego położenia. Wreszcie czubki jej palców zetknęły się z metalową obudową zegarka. "Mam Cię!" Dziewczyna wyczuła, że leżący obok niej chłopak poruszył się. Uniosła więc pospiesznie dłoń i z uśmiechem na ustach, będąc pewna zwycięstwa opuściła ją w miejscu gdzie powinien znajdować sie przycisk, który uratuje jej życie. Brunetka zmarszczyła brwi. Coś było nie tak. Owszem - alarm ucichł, ale...? To ustrojstwo powinno mieć tak miękką ramę?
-Dzień dobry... - Usłyszała ciche powitanie tonacji mruczenia przeciągającego się kota. - Widzę, że naprawdę czujesz się jak u siebie. Skąd wiedziałaś gdzie szukać budzika?
"Dostanę dzisiaj zawału... Jak nic. Umrę w łóżku Kai'a. Jestem tego pewna. A było mi leżeć i nie oddychać...Głupiagłupiagłupiagłu..."
-Cześć... - Odezwała się otwierając oczy. - Nawet umarły mógłby na niego trafić. Zdołałby tą straszną melodyjką obudzić pół hotelu… - Stwierdziła z rezygnacją wciąż nieświadomie trzymając rękę na jego dłoni położonej na czarnym, wrednym stworzeniu, które śmiało wpędzić ją w tą sytuację.
-Kto tu kogo trzymał... - Oburzyła się unosząc brwi. Szczyt bezczelności, żeby wypomnieć jej taką błahostkę, trzymając niewzruszenie dłoń na nie swojej tali. Lena uśmiechnęła się pod nosem. - Ktoś tu ma nawyk łapania kobiet, żeby nie uciekały mu z łóżka. - Zaśmiała się zakrywając usta i gdy tylko Jongin urażony tym stwierdzeniem automatycznie cofnął swoją dłoń, wyskoczyła z łóżka. Przeciągnęła się stając na palcach. Spojrzała na czubki palców wynurzających się z za dużej białej koszuli, która w tym wydaniu spełniła rolę koszuli nocnej. - Dziękuję Kai. Naprawdę czuję się lepiej. Przepraszam za kłopot... - Dodała bawiąc się guzikami. Poprawiając te przy szyi doznała szoku. Zimny pot oblał jej czoło. -To zabawne, że nie pamiętam kiedy się przebrałam... Przecież nie przyszłam w Twojej koszuli... A jednak ją mam na sobie... Bo jest Twoja prawda? - Podrapała się w tył głowy uśmiechając się niewinnie do chłopaka, który stracił panowanie nad utrzymaniem powagi, gdy tylko usłyszał pytanie padające z jej ust.
- Oczywiście, że jest moja. - Odpowiedział siadając na łóżku. - Nie dziwię się, że tego nie pamiętasz. Miałaś wysoką gorączkę... I mokre ubranie. Jeśli pozwoliłbym Ci w nim zostać, rozchorowałabyś się na dobre. - Dodał wpatrując się w jej oczy. Teraz był z powrotem, poważnym opanowanym Kai'em, który się o nią martwił.
Dziewczyna zmieszała się. - Całe szczęście, że byłam w stanie sama się w nią przebrać. - Wystawiła język w jego stronę. Z uśmiechem na ustach obróciła się na pięcie i skierowała się do łazienki. Nie zdążyła jednak zauważyć rumieńców na twarzy chłopaka.
Stanęła przed lustrem rozpinając guziki. Zsunęła z ramion koszulę przypatrując się swojemu odbiciu w lustrze. Włosy w nieładzie, każdy kosmyk w każdą ze stron świata. Przygładziła je jedynie i rozczesała w palcach. Koronkowa biała bielizna. Całkiem ładna szkoda, że takiej nie nosiła na co dzień. Dobrze w niej wyglądała.
"Koronkowa bielizna?!"
Zrobiło jej się słabo. Nogi ugięły się jej w kolanach, a żeby nie osunąć się na podłogę przytrzymała się umywalki. Wracała po treningu, nie brała kąpieli... "To nie możliwe." Odwróciła się nagle w stronę drzwi krzyżując ramiona na piersiach.
-KAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAI?! - Krzyknęła nie wierząc, że jest zdolna wydać z siebie tak piskliwy dźwięk.
Brunet niczego się nie domyślając powoli zwlekł się z łóżka. Skoro tak krzyczy nie mogło się stać nic gorszego od pająka w polu widzenia... Może nie może znaleźć ręcznika. A jak to karaluch? Zatrzymał się w połowie drogi, patrząc na gazetę leżącą na stole. "Na wszelki wypadek." Wzruszył ramionami i zrobił z niej rulonik ściskając go w dłoni.
-Coś się stało? -Spytał zatrzymując się pod samymi drzwiami. Przysunął bliżej głowę, by dokładnie usłyszeć co takiego Lena chce mu przekazać.
-Nie wiesz... Może to głupio zabrzmi... Ale... nie wiesz gdzie zostawiłam swój sportowy stanik? - Jej głos ledwie dotarł do uszu chłopaka.
Kai stojący po drugiej stronie drzwi głośno przełknął ślinę. - Wiem... - Odpowiedział bez zająknięcia. - Odkupię Ci go. - Dodał znacznie ciszej.
-Co takiego?! - Lena z impetem otworzyła drzwi. Zupełnie zapominając o tym, że jedynym jej odzieniem jest biała bielizna.
-Od...Odkupię Ci go. - Kai szybko odwrócił wzrok. Rozwinął trzymany w dłoni magazyn. Otworzył go na pierwszej lepszej stronie i ustawił sobie na wysokości oczu. Byleby tylko zająć czymś wzrok. I byleby brunetka nie dostrzegła jego miny.
Lena pisnęła chwytając za ręcznik. Okryła się nim nie wiedząc co powinna w tym wypadku zrobić.
-Chyba musimy pogadać. - Stwierdziła ostrym tonem głosu odchylając gazetę od chłopaka by móc nawiązać z nim kontakt wzrokowy. - Słuchaj... Jeśli go gdzieś przełożyłeś i o tym nie pamiętasz, nic się nie stało. Przecież się znajdzie...
-Zniszczył się. - Przerwał jej wypowiedź ponownie zakrywając twarz gazetą.
-Matko... Jak mógł się zniszczyć...? Ahh... Rozumiem... - Spuściła wzrok.
-Rozumiesz?! - Kai'owi opadły ręce. -Całe szczęście! Myślałem, że będziesz o to na mnie zła... Wiem, że się przyjaźnimy od tylu lat, a ja dałem plamę na całej linii. Co ze mnie za facet?
-Kai... - Lena poklepała go po ramieniu. - Takie rzeczy się zdarzają...
-Ale źle się z tym czuję... Żeby rozerwać Ci stanik? - Schował twarz w dłoniach.
-Nie da się ciągle pilnować psów, zrobiły sobie zaba... CO TAKIEGO?! - Dziewczyna zrobiła krok do tyłu. - To nie była wina Monggu?!
W jej dłoni leżał zmięty, szary materiał. Stała w bezruchu
wpatrując się w coś co powinno być na niej i nie zmieniać swojego położenia,
bez jej wyraźnego, zapisanego w pamięci udziału. Skierowała badawczy wzrok na
przyjaciela. W dalszym ciągu nie mogła pojąć, w jaki sposób można było
zniszczyć, coś co wydaje się być wiecznym, dopóki nie użyje się nożyczek lub
czegokolwiek o podobnej ostrości. Nie przypominała sobie, by miała do czynienia
w czasie treningów z drutem kolczastym. Nie spotkała takiego również w drodze
do hotelu... No chyba, że Kai posiadał go w łóżku. Musi pamiętać by sprawdzić
stan potencjalnych obrażeń na ciele i szczerze pogratulować mu pomysłu.
-To naprawdę niechcący... - Zaczął Kai podchodząc bliżej
Leny. Rozprostował materiał w jej dłoniach. Dziewczyna śledziła wzrokiem ruchy
jego palców wygładzających szarą tkaninę. - Widzisz..? - Przygryzł wargę,
chwytając wiszącą luźno nić w palcach.
Lena zaśmiała się wprawiając w osłupienie Jongina. Rozpruty
szew? To miało być to wielkie zniszczenie?
-Wystarczy igła i nitka. - Uniosła stanik na wysokości oczu
chłopaka i pomachała nim. -Naprawdę faceci powinni czasami ruszyć szarymi
komórkami..Chociaż, to nie wyjaśnia jak to zrobiłam. - Zmarszczyła brwi
zatrzymując rękę w powietrzu.
-Nie miałaś siły się przebrać... - Kai odchrząknął
przykładając dłoń zaciśniętą w pięść do ust. Jego oczy usilnie próbowały skupić
się na wazonie nad łóżkiem, fioletowych poszewkach poprawionych poduszek...
Czymkolwiek.
Brunetka wzięła głęboki wdech. Na jej policzkach pokazały
się wyraźne rumieńce. Widział ją nagą. Automatycznie złapała za ręcznik, jakby
ten jak na komendę miał się nagle zsunąć. Tak bardzo nie chciała, by opcja,
którą z góry odrzuciła okazała się prawdziwą. Zgoda! Może i wyobrażała sobie
podobną sytuację, ale mój Boże… Nie w takich okolicznościach!
-Do...doprawdy? - Wybąknęła. Powinna być zła? Za to, że się
nią zajął? Za to, że się martwił? Z resztą i tak nie potrafiłaby się długo
złościć. Bynajmniej nie na jego czekoladowe, smutne spojrzenie, które starał
się gdzieś ukryć. - To... To jeszcze nie wyjaśnia faktu, że mam na sobie czyjąś
bieliznę... - Stwierdziła z niesmakiem. Żaden normalny mężczyzna nie trzyma w
swojej szafie kolekcji damskiej bielizny... Przecież, ile trzeba się naszukać,
żeby dobrać tak idealnie leżącą jak ta?
Lena posmutniała spuszczając wzrok. Słyszała już tyle plotek
odnośnie życia towarzyskiego przyjaciela i choć znała go na wylot, nie mogła z
czystym sumieniem się do nich odnieść. Bardzo chciała im zaprzeczyć, twierdząc,
że Kai jest inny, jest idealny, lecz nie potrafiła się na to zdobyć. Idol
nastolatek pozostałby świętym? Czy mógłby rzeczywiście taki być? Nie wątpiła w
niego, w żadnym wypadku. Po prostu nie zdziwiłaby się, gdyby pomówienia okazały
się prawdziwe. W końcu to jej Kai, który potrafi poruszyć nie tylko jej serce.
Może i on zaczął szukać tej, która zawładnie jego myślami?
-Nie rozumiem? - Kai zerknął na przyjaciółkę próbując
wywnioskować, co ma mu przez to do powiedzenia. Czyżby wierzyła w to co
wypisują w brukowcach zarabiających na wymyślanych historiach? - Jest Twoja,
jeśli o to chodzi.
-Nie możliwe. Nie miałam takiej przy sobie. - Zaprotestowała
automatycznie przerywając wypowiedź chłopaka. – Nawet w domu takiej nie mam…
-Kupiłem ją. - Stwierdził krótko. - To znaczy... Noona
kupiła ją dla Ciebie. Poprosiłem ją o to. Nie podoba Ci się? – Spytał po
chwili. –Naprawdę dobrze w niej wyglądasz... – Szepnął pod nosem, a jego cała pewność
siebie znana z występów przed tysiącami fanów, schowała się w najgłębszy kąt duszy
w obawie przed jedną, bliską sercu osobą.
-Chcesz mi powiedzieć, że wyrwałeś własną siostrę ze snu w
samym środku nocy, bo stwierdziłeś, że musisz zamaskować braki umiejętności? -
Lena zaśmiała się cicho, próbując zatuszować zażenowanie. Nie była przyzwyczajona do tego rodzaju
komplementów. - Muszę jej podziękować...Przeze mnie pewnie zasypia teraz na
stercie dokumentów... Gdybym wiedziała, że tak to rozegrasz wolałabym już leżeć
nago, niż sprawiać jej kłopot... - Stwierdziła przygryzając wargę, po czym
zmarszczyła brwi analizując wypowiedziane na głos słowa. Na jej policzkach
pojawił się rumieniec. Cholera. To chyba jedna z tych myśli, która nie proszona
sama nasuwa się na język, a człowiek ma ochotę zapaść się pod ziemię, zdając
sobie sprawę jak z brzmienia tych „szczelnie” skrywanych fraz.
Jongin spojrzał na nią próbując odnaleźć swoje miejsce w tej
rozmowie. Powinien się zaśmiać z grzeczności? Przytaknąć czy przemilczeć? Jego umysł sam przywołał wizję minionej nocy.
Wdech i wydech. Przecież to nic takiego.
- Nie bierz tego do siebie. - Brunetka zmrużyła oczy zanim
chłopak zdążył zareagować. Zagadanie przeciwnika. Najczęstsza broń w nagłych
wypadkach takich jak ten. Wszystko będzie dobrze dopóki nie da mu dojść zbyt
szybko do głosu. - To była przenośnia... - Albo marzenie. Jak kto woli. Jej mózg
zdecydowanie wolał tą drugą opcję. - Podaj mi telefon.- Machnęła ręką w stronę
Kaia. - Zadzwonię do niej, póki jeszcze o tym pamiętam. Czekaj...! - Zatrzymała
dłoń w powietrzu i odwróciła głowę w stronę kuchni. - JONGIN? Czy TY… coś
gotujesz?! - Zapytała ze strachem w oczach i przerażeniem w głosie.
-Yhym. - Kai dumny z siebie wyprostował się przeczesując
włosy dłonią. - Pomyślałem, że owsianka dobrze Ci zrobi... To nic takiego.
Nawet ja to potra...- I w tym momencie do jego nozdrzy dotarł nieprzyjemnie
duszący zapach spalenizny.
Bez zbędnych słów oboje pobiegli do kuchni. Zatrzymując się
w przejściu, słabo zarysowany kontur mebli w gęstym dymie wypełniającym
pomieszczenie okazał się testem pamięci. Dym, nie dość, że uniemożliwiał
swobodne oddychanie i ograniczał
widoczność do minimum, docierając do oczu drażnił je i gryzł. Poruszanie się
więc po przestronnym pomieszczeniu było możliwe jedynie po omacku.
Kuchenka? Po lewej. Ale okno! Najpierw okno. Gdzie ono było?
Na wprost. Kai rozpoznając klamkę otworzył jego skrzydło na oścież machając
przy tym dłońmi chcąc szybko pozbyć się wyników eksperymentu. Podmuchy świeżego
powietrza stopniowo rozrzedziły atmosferę, przywracając poprzedni stan.
Lena opanowała sytuację pospiesznie wkładając rękawicę i
wrzucając resztki potencjalnego śniadania do zlewu wraz z pozostałościami po
garnku.
- Teraz już wiem
dlaczego chłopaki uciekają kiedy wchodzisz do kuchni. - Stała teraz oparta o
blat i próbowała powstrzymać się od śmiechu. Wesołe iskierki igrały w jej
źrenicach. Nie dało się nie zauważyć jej rozbawienia sytuacją. - Całe
szczęście, że obyło się bez poważniejszych strat w ludziach i asortymencie.
- Ale zabawne... - Kai zmarszczył groźnie brwi. Bardzo nie
lubił sytuacji, w której okazywał się w czymś kiepski. Szczególnie w chwilach,
gdy starał się dobrze wypaść. Ambicje nie pozwoliły mu zachować obojętności. -
Proszę bardzo śmiej się do woli. - Odburknął z wyraźną złością.
Lena nie pierwszy raz widziała go w takim stanie. Nie był to
dla niej przyjemny widok. Nie chciała, żeby Kai tak odebrał jej słowa. Chociaż?
Znając go, pewnie gdyby niczego nie powiedziała, zachowałby się w identyczny
sposób.
-Kai... Dziękuję. - Odpowiedziała z uśmiechem. Chciała tym
pokazać, że nie efekt się najbardziej liczy. Doceniała jego chęci.
-Mniejsza o to. - Stwierdził smętnie zamykając okno. Zapach spalenizny i dym zdążył się ulotnić. -
Lepiej będzie jak kupię tą owsiankę. - W dalszym ciągu złość na samego siebie
przeważała nad całą resztą emocji. - Wychodzę. - Wyminął dziewczynę w progu.
Lena złapała go za rękę. Kai zatrzymał się.
-Zaraz wrócę. - Stwierdził spokojniej, lecz nie odwrócił się
do niej.
Dziewczyna podeszła bliżej niego i przytuliła się do jego
pleców. Zawsze przytulała go kiedy nie radził sobie z negatywnymi emocjami. Od
dzieciństwa to było dla niego najlepszym lekarstwem. Złość, smutek... Wszystko
znikało jak za dotknie cięciem czarodziejskiej różdżki.
Stała za nim wtulając policzek w jego koszulę. - Naprawdę
dziękuję. - Powtórzyła ciszej. Mimo tego jej ciepły ton głosu przez dłuższą
chwilę odbijał się echem w uszach Jongina, dopóki Lena nie odskoczyła od niego
jak oparzona. Dziewczyna przetarła dłonią policzek. Na jej palcach pozostał
przezroczysty mokry ślad. - Co jest...
Kai oprzytomniał i odwrócił się. Lena patrzyła się na niego
zdezorientowana. Skąd kropla wody wzięła się na jej policzku? Przecież nie
spadła z nieba. Brunet otworzył szerzej oczy i wybuchnął głośnym śmiechem.
Objął przyjaciółkę w pasie nie pozwalając jej ruszyć się nawet na krok. Nie
mogąc wykrztusić z siebie żadnego słowa wyjaśnienia stał tak wyczekując
odpowiedniego momentu. W ułamku sekundy w pomieszczeniu włączył się cichy
alarm. Wraz z jego pierwszymi dźwiękami system zraszaczy umieszczonych w suficie, dokładnie nad ich głowami,
załączył się rozpryskując wodę na całej powierzchni kuchni. - Wiedziałem, że
coś w kuchni było do wymiany... - Odezwał się nie tracąc uśmiechu, kiedy
strumień zimnej wody zaczął się powoli zmniejszać, by po chwili zupełnie ustać.
-Chyba żartujesz... - Lena oparła czoło o jego pierś
krztusząc się ze śmiechu. - Cóż za wynalazek. Doprawdy, prawdziwy alarm
przeciwpożarowy. Kai, gratuluję doskonałych czujników dymu! - Brunetka nie
wyswobadzając się z objęć przyjaciela uniosła głowę do góry przyglądając się
kapiącym jeszcze pojedynczym kroplom wody.
- Ma się rozumieć! Nominacja do nagrody Nobla w dziedzinie
bezpieczeństwa! Następnym razem muszę pamiętać zapytać o dodatkowy system
suszarek... Tak na przyszłość. - Dodał odsuwając się od dziewczyny i kręcąc
energicznie głową, by strzepać z czoła przyklejone przez wodę włosy.
-Może ręcznikiem? – Zapytała ironicznie. Lena uniosła róg
ręcznika, którym była owinięta. Z jego zielonego materiału w dalszym ciągu
leciała stróżka wody. Dziewczyna zrobiła krok w jego stronę, lecz mokre kafelki
okazały się przeszkodą w utrzymaniu pionowej postawy. Brunetka poślizgnęła się.
Kai natychmiast złapał ją zanim zdążyła upaść. W takiej pozycji ich twarze
teraz dzieliły wyłącznie centymetry.
- Taniec na wodzie? - Kai uśmiechnął się pod nosem wpatrując
się w jej oczy. Jego hipnotyzujący wzrok
powędrował niżej, mijając nos, policzki… Natarczywie wpatrywał się w jej
usta.
Lena objęła mocniej jego szyję starając się wyprostować.
Dystans między nimi jeszcze bardziej się
skurczył. Chłopak zdawał się być zadowolony z takiego obrotu sytuacji.
- Z takim partnerem? Zawsze i wszędzie. - Odpowiedziała
odwzajemniając uśmiech. Niech się dzieje co chce, stwierdziła w duchu. Mózg
obarczony jedną jedyną myślą - zawładną nad ciałem uniemożliwiając ewentualną
ucieczkę, przywracając zdrowy rozsądek i należyte zachowanie się.
Kai przylgnął ustami do jej warg w delikatnym pocałunku.
Jego ciepłe usta, powoli nadawały rytm, w którym oboje doskonale się odnaleźli.
„Lepiej być nie
może...” Tylko taka myśl była zdolna wedrzeć się teraz do umysłu Leny.
„A może i może?”
Jakby w odpowiedzi na to. Kai nie odrywając się od niej wziął ją na ręce i
poszedł w stronę sypialni.
Leżeli przytuleni do siebie. Ich miarowe oddechy zdążyły się
już uspokoić. Lena uśmiechała się mając zamknięte oczy. Nie wierzyła w ostatnie
godziny. Były magiczne, zupełnie jakby były wyrwane z jej snów. Ale to działo się na prawdę. Leżała przy nim, a on delikatnie gładził ją po włosach. Żaden
sen nie mógł być tak realistyczny. Czuła na sobie dotyk jego dłoni, zapach jego
perfum...
-Kai? - Podniosła nagle głowę z jego piersi. - Dlaczego? -
Spytała cicho. Jedyną przeszkodą stojącą jej teraz na drodze do pełni
szczęścia, było to jedyne pytanie czające się gdzieś w kącie jej serca. Bojące
się odpowiedzi, lecz odważnie chcące znać wszystkie okoliczności.
-Bez powodu. - Odpowiedział krótko wpatrując się w sufit.
Lena nie spodziewała się takiej odpowiedzi. Uchyliła usta
nie wiedząc co powinna powiedzieć w tej chwili. Wykorzystał ją? Wykorzystał
swoją przyjaciółkę? Tysiące myśli mieszało i plątało się ze sobą w jej głowie.
Jej Kai…? To niemożliwe…
-Bez... Bez powodu? - Powtórzyła hamując płacz. Miała ochotę
wybiec z jego łóżka, z jego pokoju, z jego życia. Czuła się fatalnie. Świat
runął jej pod stopami w momencie, w którym mogłaby śmiało przytaknąć gdyby ktoś
spytał czy to najlepsza z rzeczy, która ją dotychczas spotkała.
-Mówi się, że kocha się bez powodu. - Uśmiechnął się do niej
unosząc się na łokciach. Odgarnął włosy z jej policzka. - Bo wiesz… Kocham Cię głuptasie...
- Powiedział wpatrując się w jej oczy i złożył na jej ustach długi, namiętny
pocałunek.